Dziś na “Telekrytyce” odbywa sie czat – konferencja z Majorem Waldemarem Fydrychem, liderem polskiego artystyczno – politycznego ruchu “Pomarańczowa Alternatywa”.
- Witam wszystkich na czacie! Pierwszy raz przychodzi mi dyskutować na czacie w innym języku niż polski. Jestem gotów odpowiadać na wasze pytania i mam nadzieje, że jesteście otwarci na pytania do was.
- Na kogo Pan glosował podczas wyborów w Polsce i dlaczego?
- Sytuacja w Polsce jest niełatwa. Jak spostrzegłem, że jednego z liberalnych kandydatów popierają służby specjalne, wybrałem – jak mniejsze zło – Kaczyńskiego.
- Czy obserwuje Pan wydarzenia w ukraińskich mediach? Jak Pan uważa, dlaczego ukraińska pomarańczowa władza do tej pory nie mogła stworzyć mediów publicznych? Jak dyskusja i proces tworzenia się mediów publicznych przebiega w Polsce?
- Można powiedzieć, ze w Polsce nie ma niezależnych mediów, natomiast są trzy państwowe telewizje. Te media, które pokazywały wybory w Polsce były sterowane. Obserwuje to, co dzieje się w mediach ukraińskich, i myślę, że naród ukraiński ma wielką szansę stworzyć taką władzę, jakiej chce. Ludzie już nie mogą biernie patrzeć się w telewizor, muszą być aktywni.
- Czy można Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie uznać za wielki artystyczny happening?
- Myśle, że tak.
- U nas istnieje mit o niezależności “Gazety Wyborczej” – wzorca dla ukraińskich dziennikarzy. Proszę powiedzieć czym ta gazeta Pana rozczarowała?
- Nigdy nie uważałem tej gazety za niezależną. Właśnie dlatego nie można powiedzieć, że ona mnie rozczarowała.
- Nie chce Pana obrazić, ale bardzo lakonicznie odpowiedział Pan na to pytanie. Od kogo jest zależna “Gazeta Wyborcza” i jakie konkretnie ma to przełożenie na to, co pokazuje się na jej szpaltach?
- “Gazeta Wyborcza” prezentuje bardzo “prawidłowe” myślenie. Jeśli, na przykład, odbywają się antyrządowe manifestacje, to często tego typu wydarzenia komentuje się sarkastycznie. Podczas ostatnich wyborów gazeta ta otwarcie podtrzymywała kandydata liberałów – Tuska i myślę, że przez to straciła wielu czytelników.
- Czy wierzy Pan w efektywność politycznego happeningu – czy naprawdę może on coś zmienić w politycznej sytuacji?
- Mogę wierzyć w efektywność politycznego happeningu dla samych jego uczestników, a wpływ na społeczeństwo w dużej mierze zależy od informowania.
- Mam pytanie dotyczące samej nazwy “Pomarańczowa Alternatywa”.
- Nazwa “PA” pojawiła się jeszcze w 1981 roku. Więcej można dowiedzieć się na naszej stronie internetowej a także bezpośrednio podczas wystaw, jakie odbędą się na początku listopada w Charkowie, Doniecku, Dniepropietrowsku, Lwowie i Kijowie.
- Czemu często łączy się sztukę i politykę - według Pana polityka ma być poszukiwaniem czego – pokoju czy wojny?
- Jak w polityce tak i w sztuce ważny jest odbiór, wszystko zależy od niego. A funkcjonowanie sztuki w polityce ma tylko wtedy sens, kiedy może ona coś oczyścić.
- A co Pan rozumie pod słowem “niezależność” . W Polsce funkcjonują już media publiczne – inna sprawa, że mogą one być kontrolowane przez władzę. Ale byłoby ciekawie usłyszeć od Pana więcej szczegółów o dyskusji wokół mediów publicznych w Polsce.
- Była dyskusja, kiedy wybuchł korupcyjny skandal wokół publicznych mediów. To doprowadziło do upadku rządu Millera.
- W jaki sposób chciałby Pan spotkać starość?
- To niełatwe pytanie, bo ja w ogóle nie chciałbym spotkać się ze starością. Ale ona nieubłaganie zbliża się. Mogę powiedzieć tylko tak, jak mawiają wielcy liderzy duchowi- trzeba być w jedności z sytuacją.
- Kogo Pan uważa za efektywnego polityka w Ukrainie?
- Z tego co widzę, wszyscy politycy Ukrainy starają się być efektywnymi, ale na pewno te wydarzenia wokół przedsiębiorstwa metalurgicznego, kiedy to Ukraina otrzymała wielki profit, można uznać za sukces Tymoszenko. Ale o tym, kto ma szansę stać się efektywnym politykiem będzie wiadomo podczas następnych wyborów.
- Czy był Pan konsultantem “Pory” podczas ostatnich wyborów?
- Wówczas – nie, ale właśnie teraz mam możliwość bliżej poznać przedstawicieli “Pory”, która wspiera cykl moich wystaw w Ukrainie. Na pewno “Pora” zyska na znaczeniu, jeśli jej członkowie staną się bardziej cierpliwi.
- Co Pan myśli o naszym Prezydencie Wiktorze Juszczenko?
- To sympatyczny człowiek, który teraz znalazł się w bardzo nie prostej sytuacji. Jednakże łączenie pozycji Prezydenta z pozycją lidera partii jest bardzo trudne.
- Czy długo trzeba przygotowywać polityczny happening, żeby on się udał? Czy wystarczy po prostu mieć pomysł? Jak najlepiej poinformować ludzi o akcji? Proszę poradzić.
- Najlepiej stale kontaktować się z ludźmi, potem wyznaczyć jakieś miejsce, gdzie ma się odbyć akcja, podzielić się pomysłami z uczestnikami, dobrze nagłośnić akcję – przez internet, afisze, ulotki. Ważne jest aby zaintrygować społeczeństwo, a może nawet sprowokować. Ale w tym wszystkim musi być jakaś ważna idea, przekaz. Potem trzeba zacząć działać, trzeba pozwolić innym dołączyć się do akcji, nie cenzurować.
- Skąd pomarańczowy kolor, czy to nie Pan zaproponował go dla kampanii Juszczenki?
- Kolor związany jest z tym, ze mój przyjaciel chciał wydawać pismo pod nazwą “Pomarańczowa Alternatywa” i w tym czasie był zachwycony holenderskim ruchem “Provo”, którego kolorem był pomarańczowy. A ja dla kampanii Juszczenki nie proponowałem pomarańczowego koloru. Nie jest wykluczone, ze tu ktoś wiedział coś o “Pomarańczowej Alternatywie”, ale o tych inspiracjach nic konkretnego mi nie wiadomo.
- Chciałbym wziąć udział w jakiś wesołych akcjach “PA”. Skąd można się dowiedzieć, co Pan w najbliższym czasie planuje i czy można liczyć na Pańską pomoc w zakresie planowania takich akcji?
- Można o tym pomyśleć, można też coś zrobić w Ukrainie. Z jakiego jest Pan miasta?
- Czy jest Pan antyglobalistą?
- Nie mogę na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć.
- Więc jak? Alterglobalista?
- Widzę przyszłość w jasnych kolorach. Ale tak, jak kiedyś nie chciałem integracji, jaką proponowali komuniści, tak teraz nie chcę integracji, jaką proponują wielkie banki – to także nie jest dobre.
- Po Pomarańczowej Rewolucji duchowym liderem dla ludzi był Prezydent, ale teraz stosunek narodu do tej postaci się zmienił i to wcale nie na lepszy. Teraz takim liderem określa się Julie Tymoszenko. Nie wydaje się Panu, że paradoksalnie w naszych czasach istnieje zbyt wielu politycznych liderów, zbyt wiele ideałów, a przy tym nie ma żadnego moralnego sensu… Jeśli Pan się ze mną nie zgadza, to proszę podać przykład postaci, którą można byłoby uznać za moralnego i duchowego lidera?
- Może takimi duchowymi liderami są Dalaj-Lama, papież Jan Paweł II. Ja uważam, ze Prezydent Juszczenko w określonych sytuacjach powinien być twardym politykiem i nie dopuszczać do podobnych sytuacji jak ta z synem. Ale, niestety, nie możemy zrobić zmiany płci, żeby Tymoszenko stała się mężczyzną a Juszczenko – kobietą i zamienić ich miejscami. Jednak było by dobrze, żeby oni ze sobą nadal współpracowali.
- Nie rozczarowuje Pana to co się stało z Pamarańczową Rewolucją?
- Wszystko zależy od narodu, nie od polityków. Naród może teraz praktycznie wszystko – na przykład stworzyć nową partie, ludzie są już świadomi tego, że jeśli coś ich nie zadowala, mogą wyjść na majdan. Mogą kontaktować się między sobą. Początków problemu trzeba szukać nie w politykach, ale w sobie.
- Czy warto Ukrainie “pchać się” do UE czy realne jest teraz zachowanie balansu pomiędzy Europą a Rosją?
- Takie balansowanie wymaga bardzo dobrego zespołu, bo należy, z jednej strony, pamiętać o interesach Rosji, z innej – Ameryki. Jest także trzecia siła – Unia Europejska, w jakiej także pojawiły się kryzysowe zjawiska. A czy warto Ukrainie “pchać się” do UE – to zależy od samej Ukrainy, ale z całą pewnością nie warto wejść do sfery waluty euro. We wszystkich państwach, w których przyjęto euro, ludzie stracili, i dopóki Europejski Bank nie będzie zreformowany, euro przyjmować nie warto.
- Co Pan myśli o Juli Tymoszenko?
- Bez wątpliwości, Tymoszenko jest najpiękniejszym politykiem w świecie.
- Czy zamierza Pan wziąć udział jako konsultant w wyborach parlamentarnych na Ukrainie. Kogo by Pan w takiej sytuacji popierał?
- Póki co nikt mi nic nie proponował, a ja sam o tym nie myślałem.
- Jakie polityczne technologie najbardziej zapadły Panu w pamięć podczas ostatnich wyborów w Polsce? Jak Pan w ogóle uważa - co teraz dzieje się w świecie z tak zwanymi demokratycznymi wyborami? Czy ta idea nie skompromitowała się, czy nie przetworzyła się w społeczną paradę technologii politycznych?
- W Polsce główną rolę w wyborach odegrał “czarny piar” i było mi przykro, że kampania wyborcza jednego z kandydatów kierował były uczestnik “Pomarańczowej Alternatywy”. W pewnym momencie stał się on agresywny, co odpowiednio doprowadziło do porażki jego kandydata (Tuska). Idea demokratycznych wyborów raczej zdewaluowała się niż zbankrutowała.
- Czy Prezydent kraju ma prawo łączyć stanowisko Prezydenta właśnie i szefa pierwszej partii?
- Prawo to i on z pewnością ma, ale jeśli chce stać jednocześnie na straży prawa i być obiektywnym to, oczywiście, lepiej byłoby, żeby nie był liderem partii.
- Jak Pan myśli, dlaczego Polska do dziś nie ma swojej Julii Tymoszenko – charyzmatycznej kobiety – polityka?
- Bo tylko jedna taka póki co narodziła się… i to właśnie tu – w Ukrainie.
- Jakiego happeningu potrzebuje teraz Ukraina? A Polska?
- Myślę, że teraz tylko krasnoludki mogą uratować sytuację zarówno w Ukrainie i w Polsce (krasnoludki sa symbolami “Pomarańczowej Alterntywy”)
- Jaki film ostatnio wywarł na Panu największe wrażenie?
- “Pianista” Romana Polańskiego.
- Niestety musimy już zakończyć nasze spotkanie.
- Dziękuję za pytania i zapraszam wszystkich na akcje w pięciu miastach Ukrainy.